W składzie: Oskar Asia Bartosz
Na łowisko dojechaliśmy w piątek około godziny 19. i od razu zabraliśmy się za rozkładanie całego kapriowego hasioku.
Miejscówki
do nęcenia typował Oskar, mój marker został postawiony na głębszej a
jego na płytszej wodzie.Taktyka nęcenia była prosta: duuużo ziarna (dużo
według nas bo na warunki łowiska i tak okazało się za mało).Wywózka zestawów poszła nam bardzo sprawnie i szybko, wreszcie mogliśmy się spokojnie chill-outować z czymś zimnym do picia i cieszyć oczy widokami:
Wieczorem odwiedzili nas też Jola z Michałem i zrobiło się jeszcze bardziej wesoło:)
A tymczasem nasze sygnalizatory milczały, zabawa zaczęła się w okolicach
godziny 3 rano, na mojej podwodnej stołówce zameldowały się
amurki.Brania były średnio co godzinę,udało się wyholować 2 z 3 rybek,pierwszy hol był mój drugi Asi. Oto one:
Rano zmęczeni,ale zadowoleni zabraliśmy się za
przewożenie zestawów, ja w wcześniej zanęcone miejsce a Oskar postanowił
poszukać karpików gdzie indziej i położył zestaw ok 200/250 m od
brzegu...przecinając masę ostrych podwodnych górek.Dzień mijał
spokojnie,pogoda była bez rewelacji,ale mieliśmy nadzieje,że sądeckie
torpedy nie dadzą nam zbyt długo odpoczywać. Pierwsze branie w sobotę
było u Oskara,na zestawie z dalekiej wywózki. Niestety ryba wygrała
walkę i przetarła żyłkę o kamienie.Po szybkim przemyśleniu sprawy,
wywozimy w to miejsce kolejny raz,lecz tym razem zestaw zostaje
przygotowany pancernie do walki w ciężkich warunkach.Kolejne brania były
już w niedziele, znowu w okolicach 3/4 rano. Najpierw u Oskara,zestaw
położony daleko odpłacił rybą, tym razem udało się ją wyholować i na
macie wylądował 6kg pełnołuski karpik.
Tak żeby było śmieszniej w trakcie
tego holu odezwał się także mój sygnalizator.Ryba walczyła dzielnie,i
nie chciała zbyt szybko wpłynąć do podbieraka. Próbowała przetrzeć żyłkę
o podwodny garb, jednak dzięki grubej strzałówce jej się to nie udało.
Linka chociaż cała postrzępiona wytrzymała i na macie zameldował się
śliczny pełnołuski karpik o wadze 10kg:
I to tyle
jeżeli chodzi o nocne brania, ostatnim karpikiem zasiadki był malutki
pełnołuski,złowiony w niedziele rano,z rzutu niedaleko brzegu:
To była chyba jedna z lepszych zasiadek w tym sezonie, wreszcie udało się konkretniej
powalczyć na tej wodzie, a przy okazji chociaż na chwile oderwać się od szarej rzeczywistości:)
Zarówno miejsce jak i taktyka nęcenia oraz
holowania,zrobiły robotę...no może następnym razem weźmiemy ze sobą
trochę więcej karpiowego żarcia:), bo oprócz sądeckich armurów i
karpi... tamtejsze leszcze i karasie również były bardzo głodne.
Pozdrawiam
Bartek