Majowy Przystanek Woodstock

Wspólnie z Wojnarkami postanowiliśmy wypaść na "majówkę", dość wcześnie planowaliśmy tą zasiadkę więc nie mogło się nie udać. 

Ze względu na mocną integrację, minięcie dokładnie miesiąca czasu od zasiadki do relacji, zdjęcia ryb nie będą poukładane chronologicznie. 
Jola jak zwykle narzuciła ogromne tępo, już w pierwszy dzień złowiła naprawdę fajnego karpika


*a co mi tu chodzi po ręce*


Aby było ciekawie razem z Michałem założyliśmy się kto złowi więcej ryb. W takim akcencie rozpocząłem zasiadkę


*ide spać, bo same małe biorą*

Michał długo nie odpowiadał (chyba wolał jeść niż łowić)



aż w końcu udało mu się złowić jakiegoś malucha


*a się mi przysnęło...*

Po jego rybie pogoda nam się zepsuła ale, odpowiedziałem mu tak


*i co cwaniaczku, kto teraz prowadzi?*

Jola nie wtrącała się w nasze potyczki, wolała po prostu łowić...

*się ma czuja do ryb*

Łowić...

*mówili, że jak się patrzy na pysk ryby to bardziej profesjonalnie*

I jeszcze raz, łowić...

*dobra, wypuszczam go i do wyrka*

Ja w tym czasie wolałem integrować się z kolegami, tak mocno że poplątane żyłki i inne badziewia nie były moją sprawą, wolałem spokojnie spędzić czas z przyjaciółmi by później zrelaksować się w błotnym SPA...
Wiem, że tej majówki nie zapomnę do końca życia a nazwanie przez Michała naszej imprezy "Przystankiem Woodstock" było bez wątpienia komplementem roku, za co serdecznie dziękujemy :)

Jola wciąż narzucając swoje tępo nie przejmowała się jakimiś tam Przystankami czy innymi bajerami, wolała - łowić?

*o jaaa, o jaaa jaki on piękny!*

Wiem, że w piątek dojechał jeszcze do nas przewodniczący imprezy czyli Bartek Biernacki i mocnym akcentem rozpoczął walkę

*podbierak to jest komu wziąć, ale umyć to już nimo Pana*

Chyba już w sobotę Bartek kontynuował łowienie

*zmęczony Bartek a ja jeszcze bardziej zmęczony w namiocie*

Dołowił jeszcze trochę ryb z czego kilka naprawdę ładnych

*dzióbasek i do wody a ja lecę obudzić Ogóra*

Bartek w sobotę popołudniu zszedł z pola walki, ja przemarznięty do szpiku kości również opuściłem centrum integracji i wróciłem do domu.

Michał bardzo nie chciał przegrać, więc wyrównał wynik potyczki i nadal nasz zakład został nierozstrzygnięty

*cholera, jak te oczy się otwierało*


Mimo, że pogoda niezbyt nam dopisała w ostatnie dni zasiadki, to majówka zostanie zapamiętana przeze mnie do końca życia i to nie ze względu na ryby a ze względu na towarzystwo.
Zawsze sobie powtarzam, że ryby to tylko dodatek i staram się każdemu młodemu stażem karpiarzowi to wpajać...





Na zakończenie! BAWMY SIĘ!!!
Pisał świadek naoczny Oskar