Upał jakby nie zelżał

Hejka! Tym razem wszystko wskazywało na to,że będziemy raczej plażować niż łowić, ale lekka kombinacja z posadowieniem zestawów trochę odczarowała nam sytuacje. Pierwszy na macie melduje się kolejny już w tym sezonie Dinek:

Słabo u nich z instynktem samozachowawczym , ale ładne to są :)

Niestety po tym następuje cisza...woda ma temperaturę letniej zupy, a nam zostaje zimne piwerko i opalanie się:)

Niestety tak się obiadu nie ugotuje :P
No tylko ileż można na tym słońcu wytrzymać? Aśka sporo...Ja jednak wole inne zajęcia. Przypominam sobie,że dzień wcześniej dostałem od kumpla jego sekretny dip na lesiory. Nie myśląc długo, zaczynam coś z tym działać.

Czosneczek... do tego kiszona kuku, to musi robić.
Szybkie sondowanie i wybieram sobie głębokie miejsce nieopodal górki którą wcześniej zasypywałem. Strzał raczej dobry, bo coś w końcu zaczyna się dziać w interesie. Niestety jak się potem okazuje sukces jest tylko połowiczny... żadnych lesiorów, a zamiast tego stado malutkich karpików:

Trochę mnie poniosło z wyciąganiem rąk przy tej piątce 0_
Kolejny maluch
Oczywiście wywózki nie mogły by się obejść bez "kaczej eskorty".
Czyszczenie komory łajby jest w gratisie jak coś.
Karpiowe przedszkole czy słońce czy deszcz... łowisz je nawet jeżeli nie chcesz :)
Nareszcie coś większego :)
A do wody wracam z tobą kolego... bo słońce chce mnie jawnie wykończyć.
Maluchy kontratakują
A zasiadkę kończymy takim o to golaskiem... już całkiem fajnym,
patrząc przez pryzmat reszty która się u nas stołowała. 
To by było na tyle. Wiatr się zmienia ... możliwe,że w końcu po latach wygospodaruję dużo więcej czasu na zasiadki, i że się wkrótce znowu zobaczymy:)



Pozdrawiam

Bartek