Kilkanaście minut później holuje Jacek...efektem czego jest mały głodny linek:
I to był koniec brań w sobotę, pogoda się załamała a my zajęliśmy się szeroko pojętą integracją. W niedziele przed południem Asia ma swoje pierwsze branie, spokojny hol i na macie ląduje fajny misiek. 16.7kg golasek, który połakomił się na jej ulubioną kulkę, squid and liver gulpa:
Nie muszę mówić,że radocha była wielka.To branie mimo kiepskiej pogody optymistycznie mnie nastawiło. Pierwszy przebłysk słońca i odzywa się mój sygnalizator...Holuje bardzo spokojnie, starając się delektować chwilą. Aśka podbiera i witamy się z małym 8kg golaskiem:
Ucieszyłem się z tego szkraba, jeszcze z jednego powodu.Jestem zwolennikiem tonących kulek i nie lubię kombinować, ale tym razem postanowiłem odskoczyć od swoich przyzwyczajeń i na włos poszedł 10mm popup irish cream z pływającą różową kukurydzą:D . Jak widać czasami opłaca się przełamać swoje utarte schematy i powalczyć trochę inaczej.
To była ostatnia rybka zasiadki....niedługo potem zaczęliśmy się powoli zwijać, całe szczęście w słońcu a nie w deszczu.
Pozdrawiam
Bartek