Na łowisku "KARPIK" w
Graboszycach koło Zatora bywaliśmy już wcześniej. Zawsze miło wspominamy udane
wypady z tej miejscówki, bo mało jest taki miejsc gdzie ma się pod ręką
wszystko, czyli WC z prysznicem, gniazdko z prądem do ładowania łódek oraz
restaurację obok, w której można zjeść obiadek.
Nad wodą Filip, Rafał, Maciek i Michał zameldowali się z samego rana, ja dojechałem do nich późnym popołudniem. Do mojego przyjazdu na macie zameldował się tylko sum około 10kg na wędce Filipa. Reszta wędek a było ich w sumie 13 milczały.
Nad wodą Filip, Rafał, Maciek i Michał zameldowali się z samego rana, ja dojechałem do nich późnym popołudniem. Do mojego przyjazdu na macie zameldował się tylko sum około 10kg na wędce Filipa. Reszta wędek a było ich w sumie 13 milczały.
Rozkładanie się zacząłem od tradycyjnego "pssst" i po około 2
godzinach zabawy ze sprzętem mogłem usiąść z ekipą i godnie się z nimi
integrować.
Pod wieczór miałem jedno branie i na macie zameldował się karp około 7,5kg. Integracja trwała w najlepsze i w międzyczasie w nocy było kilka brań, ale wszystkie kończyły się spinkami ryb praktycznie przy samym brzegu.:(
Następnego dnia rano obudził mnie
dźwięk wyciągania żyłki z kołowrotka. Podchodzę do wędki i widzę, że coś
jedzie, nie zastanawiając się zacząłem hol i od razu poczułem spory opór. Po
kilku minutach prób holowania, Michał zauważył, że na przeciwnym brzegu też
ktoś się bezproduktywnie siłuje kilka minut z rybą.
I wtedy wszystko stało się jasne,
w nocy poplątały się nam żyłki z kolegami z na przeciwka. Podjechałem do nich,
pytam co tam ciągniecie i chłopaki stwierdzili że chyba sum bo nie dają rady :D
Zadzwoniłem do Michała żeby poluźnił moją żyłkę i chłopaki się trochę zdziwili
że ich sum się okazał karpiem 3kg z moim zestawem owiniętym wokół ich żyłki. :D
Koło południa Maciek wyholował
karpia który nie za bardzo chciał płynąć w naszą stronę i przepłynął 2
stanowiska dalej, na szczęście udało nam się nie splątać go z 7 wędkami pod którymi
przepłynął. Na macie zawitał karp 12,5kg.
Po południu odwiedzili nas Bartek
wraz z Asią i Oskarem. Bardzo spodobał się im pomysł zimnego piwa prosto z
beczki i bez chwili namysłu zaczęli przeprowadzać kontrolę, jakości. Kontrola
wypadła pomyślnie i w łaski prezesa wkupił się nasz nowy członek, czyli Michał.
Pod wieczór miałem około 4 brań
na moje wędki z tego 3 ryby spięły mi się przy samym brzegu, co było bardzo frustrującym
i niemiłym doświadczeniem. Jedyna ryba, którą udało mi się wyciągnąć tej nocy
to karp około 6kg.
W niedzielę przed południem wyciągnęliśmy z Maćkiem jeszcze po karpiu około 6kg i na tym się skończyło.
Podsumowując jak na 13 wędek to rewelacji z połowami nie było. Wszyscy
zaliczyli po kilka spinek ryb i to zawsze kilka metrów od brzegu. Jedynie
biedny Michał przesiedział prawie 3 dni na łowisku i nawet mu nic nie zagrało
na wędkach. Ale ma jeszcze czas nauczy się łowić. :)
Podsumowując jak zwykle z tą ekipą
było psiejsko i czarodziejsko. Już nie mogę się doczekać następnej dużej
zasiadki w tak zacnym gronie.
Pozdrawiam
Jacek
Pozdrawiam
Jacek