Tak jak i w zeszłym roku, tegoroczne świętą postanowiliśmy spędzić w gronie rodziny oraz przyjaciół nad wodą. Było radośnie:) i mimo szalejącej pogody udało się nam nawet coś złowić. Razem z Asią postawiliśmy na płytką wodą...i to był dobry strzał.
Pierwszy kontakt u mnie, a macie ląduje malutki kilku kilogramowy karpik:
|
Maluuutki,ale pierwszy tym roku więc cieszy:) |
|
|
|
Pół godziny później Joanna doławia większego pełnołuskiego karpiszona:
|
Ten jest już całkiem ładny |
Tej nocy mamy jeszcze po jednym braniu...niestety zakończone spinkami. Żeby tradycji stało się za dość...tak to znowu były experymenty z przyponami:)
W poniedziałek o 7 rano Pani która naśmiewa się ze mnie,że niby łapie same gnioty....holuje kolejne ładnie ubarwione karpiszcze:
|
Smakosz kulek wynalazków by Joanna. |
I to by było na tyle...jeszcze walczyliśmy plejadą różnych kulek, mikro pelletami, method mixami, ale woda jakby wymarła... a w międzyczasie sypał śnieg:)
Pozdrawiam
Bartek