Smoke Weed Everyday – czyli majówka w Starym Sączu

Już chyba standardowo, bo cyklicznie - co roku długi weekend majowy spędzamy w Starym Sączu. W ubiegłym roku atakowaliśmy duży staw, tym razem postanowiliśmy odwiedzić dla odmiany staw mniejszy. Wspólnie z Bartkiem zaatakowaliśmy już we czwartek – On po pracy ja po szkolę. 
Obydwoje na szybkościach dotarliśmy nad stawy, związaliśmy zestawy i zanęciliśmy a następnie rozsiedliśmy się wygodnie w swoich fotelach i prowadziliśmy długą i wyczerpującą konwersacje



 Po całym roku abstynencji od zasiadek karpiowych, możliwość takiego odpoczynku i relaksu jest zdumiewająca, mimo że ryb przez cały wieczór nie doczekaliśmy się nie było nam nudno, ponieważ mieliśmy gości (których zresztą serdecznie pozdrawiam) oraz na swój sposób umilaliśmy sobie wolny czas. 
Gdy już się zrobiło nieco chłodniej postanowiliśmy się zanurzyć w swoich śpiworach aby później wygodnie usnąć. Około 3 w nocy Bartek mnie powiadomił, że mam branie (no cóż lenistwo doprowadziło do tego, że nie chciało mi się włączyć centralki), więc w jak najszybszym tempie wyszedłem z namiotu aby później Bóg wie czemu wszystko się rozwiązało po 5 sekundach holu… 
Poza tym przypadkiem, noc mieliśmy spokojną i już rano zaczęliśmy zmiany w swojej taktyce. 

Dość szybko zaczęły przynosić efekty, bo już po kilku minutach odwiedził mnie pan leszcz zapięty za… oko – dwie niemiłosierne kur^# i ponowna wywózka. Międzyczasie dojechał do nas na dniówkę jeszcze znajomy, który ostro zapatrywał się na karpia. 
Znów po niedługim czasie odjazd, tym razem nieco bardziej zdecydowany, po bardzo szybkim holu ląduje na macie piękny gruby amurek. 

amur stary sącz

amur stary sącz

 Po długich godzinach spędzonych na dyskusji odjazd zaliczył kij znajomego, który akurat wyemigrował w poszukiwaniu papierosów. Niewiele myśląc, Bartek zaciął i zaczął emocjonujący hol – znów bardzo szybki. Tym razem na macie ląduje bardzo ładnie ubarwiony karpik.

karp stary sącz



Po tym braniu cisza jak makiem zasiał a my ustalaliśmy taktykę na kolejne sądeckie zawody (tym razem drugie miejsce dla nas to za mało) w towarzystwie Okocimia (Brzeska) oraz Żubr(a)ówki.



Czas nam mijał bardzo szybko i międzyczasie udało mi się jeszcze dołowić karpika.
karp stary sącz

Gdy już postanowiliśmy zaszyć się w namiocie, zaczął padać deszcz… W myślach tylko wyobrażaliśmy sobie składanie w błocie i deszczu no ale cóż… 
Około 4 rano wreszcie odezwały się sygnalizatory Bartka, tym razem odwiedził nas uśmiechnięty Pan Sum. 

sum stary sącz

sumy stary sącz

To by było na tyle, mimo to że ryb było tyle co kot napłakał i wielkością też się nie cechowały oraz musieliśmy się składać w deszczu to i tak było warto udać się na zasiadkę w dobrym towarzystwie. 
Towarzystwo, jak zwykle odegrało tutaj rolę pierwszoplanową!