Długi weekend czerwcowy

Dni spędzone nad wodą są bezcenne.Jedyna w swoim rodzaju ucieczka od otaczającej nas codzienności, oraz możliwość spotkania się z dużym kabanem...sprawiają,że z utęsknieniem wyczekujemy kolejnego wyjazdu na zasiadkę...

łowisko karpiowe
Nie jest pięknie?
Dobra przejdźmy do rzeczy:) Pierwsze branie było na moich kijach...holował Jacuś, a ja sobie tylko zrobiłem fotkę...hehe dzięki :P

karp pełnołuski
Ponad 13kg pełnołuski
Kolejne też u mnie....na macie ląduje mały brzydki karpik:

karp golec
Porządnie odkażony wraca do wody
Tutaj następuje przerwa...w sumie to kilka dni przerwy, rzeczywistość niestety jest jaka jest...i trzeba wrócić do pracy. W międzyczasie część naszej ekipy zjeżdża się nad wodę..nie znam poszczególnych wag, ale po fotkach widać,że nieźle połowili:

łódka zanętowa frog
Frog-zilla załadowana prawie na maxa
amur
Co nie jest dziwne, gdy w nęconym mamy takich gości.
catch and release
Myk! wracaj do wody kolego.
Kolej na Roberta, doławia ładnego karpika
Oraz kolejnego amurka.
Noc należy do Rafała
Ostatnia rybka ich zasiadki.

Nadchodzi upragniony piąteczek...z samego południa meldujemy się nad wodą. Rozbicie zabiera nam kilka godzin, nigdzie się nam nie spieszy...przy piwku delektujemy się chwilą.
W końcu gdy wszystko mamy gotowe, zabieramy się za wywózkę. Plany są dwa górka z 5m do 3.3m około 100m od nas lub drugi brzeg i trzciny...jakieś 150m pływania frogiem. Wybieramy opcje numer jeden:)
Do zanęty idzie karpiowy killer znany również jako "mój sekret na leszcza"

Kukuku
Oraz pellety kałamarnica ośmiornica plus kryl, w 2 gradacjach i szama dla kaperów gotowa:

zanęta karpiowa

Pierwsze branie mamy naprawdę bardzo szybko, nie wiem czy minęły nawet dwie godzinki od zasypania.Ostra walka i kaperek poddaje się dopiero po kilkunastu minutach:
Ponad 14 kg... żarłoczek ze świeżymi śladami poprzedniego kłucia:)

W środku nocy budzi nas dźwięk moich foxów...ostry odjazd,krótki chociaż w końcowym momencie ciekawy hol i na macie ląduje malutki karpik:

Myślę sobie,że miejsce nęcenia wybraliśmy dobre...
Jednak nie tak do końca... po tym maluchu woda zamarła, temperatura zrobiła się średnio znośna...a my przez dobę złowiliśmy tylko dwa leszczyki. Co prawda wyjątkowo duże i całkiem ładne, ale jak wszyscy wiemy czarnopłetwy się nie liczy:)
Przyszedł czas na opcje nr dwa, czyli daleką wywózkę...wybieram najłowniejszą ostatnio kombinację: 360 rig plus candy floss solara.

360 rig
Ciekawe...bo jeszcze w zeszłym roku prawie w cale nie łowiliśmy na popki, a teraz praktycznie tylko na nie.
Naście minut po wywózce słyszymy odjazd, reaguje bardzo szybko i zaczynam ściągać rybę z tych ~150 metrów. Chociaż robię to dość energicznie to widzę jak karpik śmiało popiernicza przez pół łowiska w prawo...w sumie to wiem gdzie płynie i co się stanie jeśli go nie zawrócę. Wchodzi mi za wypłycenie..taką dość sporą piaskową łachę z licznymi zaczepami na jej skarpach. Żyłka się blokuje, przypominam sobie rady kolegów którzy mieli podobne sytuacje w tym samym miejscu i na kilkadziesiąt sekund otwieram kabłąk.Sztuczka się udaje, karpik sam wychodzi z zaczepu a ja znowu mam z nim kontakt. Kolejną walkę zaczynamy już pod samym podbierakiem...ciągłe ucieczki w każdy możliwy dookoła zaczep przedłużają hol... chociaż już wiem z kim walczę: jak ma 10kg to jest dobrze;] , przysłowiowy mały ale wariat.

Jednak nie miał nawet dychy:)))

Podstawowa zasada naszego teamu: Catch and Release!
 I to by było na tyle,zaraz po tym zaczęliśmy się powoli zbierać...wypoczęci, uśmiechnięci i nawet bez kaca:) Było pięknie... oby więcej takich zasiadek.

Jeszcze jedna panoramka na koniec