Podczas gdy ogór z shivanem walczą na dużym stawie w Starym Sączu. Ja zaplanowałem samotną zasiadkę na łowisku nieco bliżej Krakowa. Założenie było jedno: złowić w te upały chociaż jednego karpia...jak się później okazało, udało się przechytrzyć ich nawet więcej.
Pierwsze branie późnym wieczorem, potężny odjazd… niestety ryba się spięła zanim zdążyłem wyjść z namiotu. Dobrze nie jest, ale nie poddaje się i kombinuje dalej.Zmiana przyponu na włosie ląduje pojedyncza tonąca kulka i zestaw leci do wody!
Pierwsze branie późnym wieczorem, potężny odjazd… niestety ryba się spięła zanim zdążyłem wyjść z namiotu. Dobrze nie jest, ale nie poddaje się i kombinuje dalej.Zmiana przyponu na włosie ląduje pojedyncza tonąca kulka i zestaw leci do wody!
Drugie branie przed południem i karp lekko ponad
10 kg ląduje na macie niestety zdjęcia brak...na szybko montuje statyw do aparatu z jakiejś starej podpórki...długo nie muszę czekać aby go użyć:
Reszta nocy mija spokojnie, za to z samego rana budzi mnie pisk centralki, oj tak...lubię to!
Mały karpik |
Kolejne branie to już coś zdecydowanie fajniejszego, na macie ląduje ponad 13kg jegomość:
A na do widzenia ostatnia i zarazem najmniejsza ryba mojej zasiadki:
Zasiadka udana! |
Pozdrawiam Danio ;)