Powrót do przeszłości - Stary Sącz


Przejdźmy nieco do historii – rok 2010, mistrzostwa świata w piłce nożnej a my siedzimy na rybach w Starym Sączu czyli jeszcze nad dzikim łowiskiem do którego przyjeżdżali karpiarze z całej polski. Amury sięgające wagą ponad 20kg a czasem i karpie, zawsze te nieuchwytne (przypadek? Taaaa…), wszystkie te walory sprawiały iż ta woda miała to coś – do dziś zresztą pamiętam swój pierwszy artykuł na temat tej wody, nie zapomnę stwierdzenia którym się posłużyłem - "jeżeli przyjedziesz tu raz, na pewno powrócisz".
Tak jest do tej pory no może oprócz kilku "drobiazgów", wodę tę już  trudno określić dziką ale raczej tą która powróciła do swoich korzeni, czyli do masy odwiedzających wędkarzy - może jeszcze nie są to lata miodem i mlekiem płynące (do dziś pamiętam jak niektóre kluby organizowały tam zawody na potężną skalę a ryby łowiło się tonami - dosłownie) lecz już i tak stwierdzę że jest to coś, kolokwialnie mówiąc fajnego... Może i wyda się to śmieszne, że piszę tak o wodzie która posiada swoje kąpielisko i nawet można popływać na rowerkach wodnych czy kupić zimne piwo w barze (to jest akurat czad), lecz jest to mój ukochany akwen, którego sprzątałem, łowiłem swoje pierwszy życiówki a nawet podtapiałem (nie polecam). Czy może być coś przyjemniejszego od takich atrakcji? Jeśli jesteś karpiarzem który kocha naturę, uwielbia miejsca w którym chce powalczyć z niesamowicie walecznym karpiem i amurem sądzę, że jest to idealne dla Ciebie miejsce. Jeśli musisz wozić ze sobą żonę z dziećmi (albo chcesz, Taaaa...) i wymagają od Ciebie jakiś atrakcji, jest to idealne miejsce dla Was.
Nie piszę tego z powodu, że mi ktoś kazał (chociaż właściwie tak było - Bartosz moje artykuły są wyjątkowo drogie) lecz dlatego, że chcemy aby nad tą wodą było jeszcze więcej karpiarzy, prawdziwych miłośników wędkarstwa, którzy potrafią nęcić, dbają o ryby i je wypuszczają - pozwoli to tym biedakom rosnąć (na prawdę sobie schudły), a Wam dadzą niesamowite wrażenia.
Pozwolono mi także napisać gdzie i jak nęcić, jednak nie będę tego robił z tego względu iż znowu mi ktoś powie, że to reklama lub coś w ten deseń (chociaż hejterami niezbyt się przejmuję a jak Was interesuje sposób nęcenia serdecznie zapraszam do rozmowy telefonicznej, mailowej, FB) - jedyne co Wam zdradzę to doły - szukajcie jak największych, sądeckie rybki je wyjątkowo lubią.


Dobra misiaczki, koniec tego nudnego ględzenia - pora na coś konkretnego a mianowicie nasza ostatnia zasiadka, właśnie na tym wielkim akwenie z moimi robaczkami :D
Pozwoliliśmy sobie na 3 dniowy szybki wypad, szybki z tego względu że w piątek zaczęliśmy wieczorem a w niedziele zeszliśmy z placu boju już z samego rana.
Przygotowanie zanęty obarczono tym razem mnie - z czego się nawet ucieszyłem (lubię kombinować na rzecz innych). Pierwsze brania zaczęły się u mnie (to chyba oczywiste) i na brzegu zameldował się sum, pierwszy w moim życiu.


Zaraz potem znów wywiozłem zestaw w wybrane miejsce wraz z kilkoma łopatkami kukurydzki z quenchem i garścią kulek i po kilku minutach znowu odezwał się sygnałek... Tym razem coś większego i równie ślicznego - zresztą zobaczcie sami. 


Po tej rybce nastała cisza, wypiliśmy to co mieliśmy wypić i poszliśmy w kimę bo ciężkim dniu. W nocy ryby urządziły sobie koncert pojedynczych piknięć ale niezbyt nam się chciało do tego wychodzić więc rybek na macie brak. Po nocce zaczęły się kombinacje i roszady taktyczne (oprócz mnie) i znów wieczorem zaczęły się brania. Niestety kędzior nie miał szczęścia do sądeckich rybek i troszkę spiął (aż 4 heheheh), wreszcie po kilku próbach udało się mu wyholować kapitana torpedę.

Mały,ale cieszy:)
A kto to nas odwiedził? - nowy członek teamu Zuzia :)
Jeszcze w nocy miałem malutkiego ok. 5kg karpia lecz nikomu nie chciało się zrobić zdjęcia, więc został od razu wypuszczony!
To by było na tyle... Zasiadka w pełni udana i już planujemy kolejną którą na pewno opiszemy!

Pozdrawiam Ogór :)