Wiosna...moja ulubiona pora roku.

Ostatnie kilka dni było dosyć wariackie... ciągłe kombinowanie, jakby tu spędzić kilka godzin nad wodą, oderwać się od całej rzeczywistości i zająć się wreszcie tym co kocham najbardziej. Nie bez małych zgrzytów, ale jakoś mi się udało wykonać ten plan.

Zachód słońca


Pierwsze miejsce które wybrałem, miało być małym zwiadem przed majówką... ponieważ to właśnie tam za kilka dni siądziemy większą ekipą. Do wody z godnie z tradycją początków sezonu lecą jakieś eksperymenty:)
Pierwszy strzał o 5 rano, idealna pobudka do pracy. Karpik wziął dość agresywnie, gdy dobiegłem  zobaczyłem,że wędka spadła z poda i trzymał ją już tylko sam grip. No cóż....fajnie,że kupiłem chyba najlepsze buttgripy jakie są dostępne,bo mogło się to skończyć nie fajnie.

Jak to się u nas mówi... mały,ale wariat
Niestety mój czas się skończył i zostało mi tylko pakowanie....ale z małym planem urlopowym wiedziałem,że
jeszcze tego samego dnia wrócę nad wodę!

Zgodnie z planem... w samo południe wędki znowu  w wodzie.
 Tym razem zmieniam otwartą wodą na coś bardziej interesującego. Miejsce jest dość zaczepowe, a karpie podczas holu mają dużo możliwości,żeby pokazać kto tu rządzi. Do wymiany idą przypony oraz ciężarki, taktyka nęcenia zostaje taka sama... krótkie trzy metrowe kije też, ale to już tylko z czystej ciekawości czy dadzą radę.
Byłem dość zaskoczony pierwszym braniem...szczerze mówiąc to ledwie co zdążyłem otworzyć piwko po wywózce, gdy usłyszałem odjazd na sygnalizatorach.

Fajny mały,zdrowy karpik
Wracaj do wody i rośnij...tutaj nikt cie nie zje i masz na to szanse.
A potem cóż... w łowisko weszła nam już typowa zarybieniówka, wigilijnych rozmiarów... zmuszając,nas w końcu do przezbrojenia zestawów na bez-zadziory.
Sytuacja zmienia się około 12 w nocy. Budzi mnie naprawdę potężny odjazd.Krótki bieg do poda, podnoszę kij a ryba dalej jedzie, mimo dość mocno dokręconego hamulca... takie sytuacje automatycznie wywołują u mnie szybsze bicie serca:) . Hol zabiera mi trochę czasu...mimo tego,że nie zamierzam by był chociaż trochę finezyjny. Wyciągam kabana z trzcin,żeby dosłownie chwilę potem przeciągać go przez znajdujące się kilkanaście metrów dalej wypłycenia pełne zaczepów. Pokazał,że to jego woda... wykorzystał wszystkie opcje które miał żeby wypiąć się z mojego zestawu. Na szczęście się mu to nie udało:)

Dobra bo trochę się za bardzo rozpisałem:) ... lecimy z fotkami.


Hektor po raz trzeci na mojej macie...
...a za każdym razem większy i waleczniejszy. 16.5kg

Nastaje kolejny dzień, a my walczymy ostro od samego rana...tzn od 10:) Zestawy lecą dokładnie w to samo nęcone miejsce.

Łódka prawie pusta...ale o tej porze roku nie ma sensu sypać więcej
Niestety tym razem, muszę uznać wyższość gospodarzy...dwa brania zakończone spinkami, a mój czas na zasiadkę dobiega końca. Na stanowisku zostaje Daniel, który doławia jeszcze dwa karpiki.

Wielbiciel łach baits:) nr 1

Wielbiciel łach baits:) nr 2
I to by było na tyle...

Pozdrawiam

Bartosz