Nie było co marudzić,każde miejsce dobre...byle by był dostęp do wody:)
Mój klasyk: Zasiadkę zaczynam od rozłożenia obozu i obserwacji wody...wędki na końcu;] |
Odnośnie taktyki,to też dużo nie kombinowałem, wynalazki zostawiam sobie jako plan awaryjny:)
Dwie kulki, kilka łyżek jeszcze gorącej kukurydzy i jedziemy pod trzciny...
Trochę to wszystko na opak, ponieważ zawsze nastawiam się tylko na karpie, a żarcie i miejsce typowo amurowe ... no i nie musiałem długo czekać na pierwsze branie.
Selfie bo przepiłem kasę na statyw. |
Reszta dnia mijała spokojnie, miliard mikro brań...normalne przy zestawie samozacinającym i blowbacku z długim włosem, azjaci buszowali w kukurydzy aż miło. Ani myślałem nawet zbliżać się do poda...z wyra zerwać może mnie tylko rolada.
Relax |
Na macie ląduje piękny lampasik... niestety mój super karpiowy aparat, kupiony w lombardzie za 100zł odmawia posługi i trzeba się ratować jakimś tosterem.
No i jest zajebiście, udało się przebić! |
Popołudniu dociera do mnie Jacek, nie zdążył się jeszcze nawet dobrze przywitać a sygnalizator zaczyna grać moją ulubioną melodię.
Już wiem,że mam kolejnego karpia, ryba pędzi prosto w zaczep, nie dużo mogę niestety z tym zrobić.
Kolejny raz wybiegam na górę, otwieram kabłąk i czekam... po niecałej minucie wznawiam hol i jest! Karp odwalił za mnie całą robotę i sam wylazł z zaczepu, po chwili ląduje spokojnie na macie.
No micha mi się cieszy:) |
Postanawiam się też szarpnąć i zmieniam kulkę na nową.... to już trzecia na tej zasiadce, ale co mi tam,jak na bogato to na bogato.
Nie wiem czy minęła nawet godzina gdy odezwał się drugi sygnalizator. Zaczynam hol,ale ryba zamiata, muszę dokręcić hamulec i jak najszybciej odzyskać kontrole, w tym miejscu liczy się każda sekunda, niestety mogę sobie chcieć a kaper i tak wbija się w ten sam zaczep co każdy poprzedni... no to znowu bieg na górkę otwieranie kabłąka itd itd. Po chwili mam go,ale nie daje się zawrócić, wpływa na metrowe wypłycenie żeby potem widowiskowo wyskoczyć nad wodę, myślę sobie,że raz usłyszę sygnalizatory i krzyk swojego sąsiada...nic takiego jednak się nie dzieje,więc zaczynam ściągać go do siebie.
Jacek rozkładający swój karpiowy bajzel pyta się mnie z uśmiechem na twarzy z czym ja się tam tak pier6$#^#e, odpowiadam,że to jakaś "wściekła dycha" czy coś... ręce bolą mnie już niemiłosiernie.
Karp ląduje w końcu w podbieraku, a jego widok otwiera mi gębę...to nie żadna dycha!
Piękny,zdrowy, prawie 19 kg kaper |
Jest power! Ostatnia fotka i myk do wody bestio |
No to cyk! |
Przynajmniej nie amur:) |
Trzeba przyznać,że zawzięta sztuka. |
I to by było na tyle, w planach mam ostry start z zasiadkami, wiec możecie się spodziewać kolejnych relacji:)
Pozdrawiam
Bartek