Witajcie!
Jako że ostatnie 2 tygodnie z małymi przerwami spędziłem
nad wodą , a przez ten czas działo się naprawdę
dużo,postanowiłem podsumować ten maraton jakąś relacją.
Pierwszą 3 dniową zasiadkę zacząłem
we wtorek żar lał się z nieba,termometry wskazywały dość duże
liczby za jakimi nie przepadam,ale cóż nie ma co narzekać.
Rozkładanie poszło mi całkiem
sprawnie i już przed południem zestawy wylądowały w wodzie.
Pozostało chłodzić się zimnymi napojami,oraz czekać na pierwszy
kontakt z rybą. W godzinach wieczornych nastąpiło pierwsze branie
z głębszej partii wody na kuleczkę o śmierdzącej nucie
zapachowej.
Ku mojemu zdziwieniu :
Zastanawiacie się poco wstawiam
zdjęcie tej samej ryby tylko z innego ujęcia ? Nie, nie to ta sama
ryba złowiona przeze mnie 2 tygodnie wcześniej. Żeby było
śmieszniej również na „śmierdziela” oraz też z głębokiej
wody, włos do krótkich nie należał. Tak więc ten amur łamie
wszelkie zasady hehe ;]
Noc przemija w ciszy oraz spokoju tak
samo jak i cały kolejny dzień. Wieczorem myślę sobie, 1.5 doby i
jeden amurek hmmm dość słabo no,ale nic nocka przede mną,może
ona przyniesie jakieś brania.
Pobudka o 1:30 i jest pierwszy,nie wiele mu brakło do 15 kg |
Tyle co położyłem się do wyrka a centralka znów gra…
I na macie ląduje drugi karp. O również nienagannej wadze.
|
Tej nocy to by było na tyle,rybki dały
mi się wyspać. Z rana kawa, od nowa wywózka zestawów i biorę się
za pakowanie. Większość gratów już złożona,gdy sygnalizator
wydobył z siebie kilka piknięć, myślę sobie Pan leszcz się
pożegnać przyszedł ? Rybka idzie bardzo spokojnie dopiero przy
brzegu zobaczyłem że to amur ale nie byle jaki… Dorodny Azjata!
Genialne zakończenie zasiadki! No nic
3 dni przerwy i znów atakuję, tym razem na trochę dłużej i na
inną nieznaną mi wodę.
W niedzielę czas na zakupy oraz
pakowanie, przygotowań było nieco więcej ponieważ w poniedziałek
miałem rozbić obóz na nieco dłużej tzn. 5 dni.Tylko ja i
przyroda, coś pięknego.
W poniedziałkowe południe melduję
się nad wodą trochę mi zajęło rozbicie obozu, po czym przeszedłem
do sondowania nowej mi wody. Postanowiłem na starcie obławiać
miejsca blisko brzegu. Stwierdziłem że nie ma sensu wywozić daleko zestawów skoro blisko brzegu są całkiem fajne
miejsca. Miejscówki nieco dalej oddalone od brzegu pozostawię sobie
na kolejne dni. Myśl była bardzo prosta obserwacja wody i
zmienianie miejsc, szukanie ryby.
Obóz rozbity, zestawy wywiezione,
teraz czas na spacer brzegiem wody która na samym starcie bardzo
mnie zauroczyła. Po mimo dużo mniejszej populacji naszych
milusińskich. Bardzo fajna odskocznia od wody na której wędkuję
na co dzień. Uszedłem dosłownie 10-15 minut po czym dostaję
telefon od znajomego, jest pierwsze branie na twoje wędki, wracaj na
sztele! Niestety po powrocie okazuje się,że to tylko malutki karpik
postanowił przerwać moją wędrówkę.
Karpik wypuszczony, zestawy wywieziony
a ja lecę zwiedzać dalej. Po ponad godzinie wróciłem na
stanowisko w głowie miałem inne bardzo interesujące stanowiska, na
pewno w tym roku jeszcze tam wrócę.
Kolejne branie nastąpiło koło
północy, lecz karpik rozmiarowo taki sam jak i ten pierwszy. Płyń
i rośnij jak najszybciej do górnego wymiaru co byś nie skończył
na wigilijnym stole!
Cała noc przeminęła w ciszy, z rana
zestawy od nowa wywiozłem jeden blisko brzegu w rów a drugi na
płytką wodę pod drugi brzeg w miejsce w którym była ponoć
kiedyś stara droga,teraz zostały tam tylko pieńki ściętych
drzew, nie zdążyłem jeszcze porządnie napiąć żyłki oraz
założyć swingera a coś zaczęło wywijać żyłkę ze szpuli,
branie, tak szybko ?
Podnoszę kija i zaczynam hol, i czuję
że nie będzie to kolejny karp z zarybienia.
Jakość tego zdjęcia pozostawia wiele do życzenia, w sumie jak większość moich zdjęć.
Obiecuje że jak ŁachBaits zacznie się dobrze sprzedawać to zakupię wreszcie coś lepszego do robienia fotek :D
|
Nie pamiętam czy zdążyłem wywieź
zestaw,gdy pojechała kolejna wędka, z rowu który
znajdował się niedaleko brzegu. Potężny odjazd, podnoszę kija
dokręcam hamulec, a ryba nic z tego sobie nie robi jedzie dalej.
Zawsze to uczucie dość mocno podnosi bicie mojego serca. Po kilku
mocnych odjazdach udaje mi się doholować rybkę do brzegu i co
widzę ? Długa wąsata ryba z wielkim pyskiem, tak tak, Pan sum.
Szybkie ważenie po odjęciu wagi worka wychodzi 16 kg,
sumiarze pewnie by powiedzieli że to kijanka, ja uważam że to bardzo fajny przyłów
|
Kolejne branie chwila walki i niestety
ryba przeciera żyłkę ;/ No nic tym razem to ryba pokazała mi że
to ona zna tą wodę dużo lepiej. Zakładam strzałówkę zresztą
nie byle jaką 0.70mm kawał liny.
Niestety po tym czasie aktywność ryb
dość mocno spada,udało się wyłuskać kilka brań lecz ryby
rozmiarowo były bardzo małe więc kolejnych zdjęć brak.Dni mijały bardzo szybko, nadszedł piątek to czas by zakończyć
zasiadkę, bardzo zadowolony wracam do domu na pewno tutaj jeszcze
wrócę. ;) Kolejne 2 dni przerwy i należy kontynuować zasiadkowy
maraton.!
Tak więc w niedziele znów jestem nad
wodą,przede mną 4 dni kolejnej karpiowej przygody, nastawienie
bardzo pozytywne, przyszło ochłodzenie, ciśnienie stoi w miejscu.
Wiedząc o tym że zmiana pogody to jest to co pobudza karpie do
intensywnego żerowania, myślę sobie jest dobrze!
Szybkie rozłożenie by zdążyć z
wywózką przed zmrokiem,całe szczęście o tej porze roku słońce
zachodzi za horyzont dość późno, wszystko gotowe czas na kolacje
i do spania. Po kilku godzinach snu budzi mnie pierwsze branie,
niestety azjata ;/
No nic wywózka i znów wskakuje do
wyrka.
Godzina 5 i jest kolejne branie tym
razem konkretny odjazd, hol zajął mi chwile czasu ryba bardzo
waleczna jak widać na poniższym zdjęciu długi wyścigowiec. ;]
Od razu po położeniu ryby na macie, stwierdziłem yhym ja Cię kolego skądś znam. |
Rok temu końcem czerwca, troszkę mu się przytyło przez ten okres. |
Przez kolejną godzinę następne 2
brania zakańczają się spinkami;/ niestety zdarza się to nawet na pewne i sprawdzone przypony.
Ryby o poranku dość intensywnie
zaczęły współpracować, nie było czas na zrobienie kawy o
śniadaniu nie wspomnę.
Brzydal:) |
Długo nie musiałem czekać na
kolejnego miśka, po położeniu ryby na macie dość mocno się
uśmiechnąłem. Z tą rybą to już po raz trzeci się spotykam. A
co najzabawniejsze 3 razy na te same kulki chyba bardzo jej
posmakowały : )) Oszczędzę sobie dodawania zdjęć tej ryby z
poprzednich wizyt na mojej macie, dla ciekawskich warto poszukać w moich relacjach ;)
Myślę sobie dopiero minęła pierwsza
noc a już takie fajne rybki na macie, na dodatek jeszcze sporo czasu przede
mną. Po kilku godzinach przerwy w braniach jest kolejne, podnoszę kij i ryba automatycznie wychodzi do powierzchni stawiając
swój grzbiet myślę sobie eee pewnie coś małego. Duże ryby ponoć
przecież trzymają się dna. Hol zajmuje mi jeszcze chwile czasu
kilka mocniejszych odjazdów. Pierwszy raz zobaczyłem rybę i
okazało się że to pełnołuski i to nie taki mały, myślę sobie
super, w tym sezonie jeszcze nie złowiłem pełnołuskiego,a bardzo
lubię te ryby. W głowie miałem 2 spinki z przed kilku godzin tak
że hol przebiegał dość spokojnie.
Dopiero przy samym podbieraku
uświadomiłem sobie jakich rozmiarów jest ta ryba, po wprowadzeniu
ryby do podbieraka przez kilka sekund patrzyłem się nanią jak zamurowany. Pierwszy raz nogi zrobiły mi się jak z waty,
uświadomiłem sobie że to dobrze nam znany karp, którego waga oscyluje w okolicach 20kg
Wreszcie się doczekałem… 22.4 kg
piękny oliwkowy pełnołuski i to jeszcze jak większość z was wie
na swoje kulki, super życiówka!
Przez dłuższy czas nie mogłem
uwierzyć w to co się stało, co chwile tylko
włączyłem aparat i się przyglądałem zdjęcia z niedowierzaniem.
Całe szczęście to nie sen ;]
Ta zasiadka przekroczyła wszelkie moje
oczekiwania. Jak by jeszcze tego było mało, ostatniego dnia na macie
wylądowała kolejna bardzo ładna ryba.
I to by było na tyle, nie muszę chyba pisać że zasiadka
baaaaardzo udana. Nie spodziewałem się takiego zakończenia urlopu.
Teraz niestety czas wracać do obowiązków, kolejna zasiadka dopiero w sierpniu. Mamy lipiec lecz ja już po
cichu czekam na jesień. Na pewno będzie się sporo działo i mam
nadzieje że będzie jeszcze więcej ciekawych relacji na blogu,
ponieważ zawsze miło się wraca do takich wspomnień.